Film w ogóle przedstawia państwa Rose zupełnie w inny sposób. Zupełnie odwraca role ;p.
Czyli... w książce to facet jest jakby bardziej.... hmm... jakby to delikatnie ująć? Zaangażowany w wojnę? :D
Muszę koniecznie przeczytać tę powieść.
Ale w filmie to własnie facet jest "jakby bardziej... hmm... jakby to delikatnie ująć? Zaangażowany w wojnę?". To on najpierw unieszczęśliwiał zonę przez lata, a potem, kiedy zdecydowała się odejść, postanowił ją zatrzymać, odbierając jej to, o czym wiedział, że jej najbardziej na tym zależy. Do tego, to on pierwszy zniszczył jej karierę i marzenia i zabił ukochane zwierzę. Również sumując wyrządzone sobie nawzajem krzywdy to mąż wyrządził ich więcej.
Że co? Przecież to ona jeszcze, gdy dzieci były małe nazwała męża kut...m za to, że przerwał żałosne dukanie na przyjęciu. Gdyby to facet nazwał w analogczny sposób kobietę. mielibyśmy już do czynienia z przemocą słowną. Później to ona życzyła mu śmierci, nie odwiedziła w szpitalu, gdy istniało ryzyko, że umiera, wykorzystała list, w którym pisał, jak ważna jest dla niego, próbowała przespać się z jego przyjacielem. Chyba nie muszę wspominać o próbach morderstwa, bo jak inaczej nazwać przejechanie po samochodzie, w którym siedział i zrzucenie żyrandola. On zniszczył jej karierę i marzenia? W jaki sposób? Czy w filmie jest choć jeden fragment, w którym zakazuje żonie robienia kariery? Fakt, że mogła go obwiniać o swoje nieudane/niespełnione życie, udowadnia tylko, że to chora psychopatka. Zabił zwierzę? Mówisz o tym kocie, który wbiegł pod koła? Zachowajmy jakieś proporcje.